..
Need for Speed

8 | 9422
 
 
2011-08-25
Odsłon: 1145
 

Wytrwać to tajemnica wszystkich zwycięstw

Z jednej stony do zawodów byłam dobrze przygotowana, jednak z drugiej - coś ciągle szło nie tak jak powinno...


Początek lipca przywitałam w Chamonix, uczestnicząc w drugiej edycji Pucharu Świata. W pełni gotowa, bojowo nastawiona, z masą pozytywnej energii... „Standard“ jak „standard“, ale trochę jakby bez tarcia. Zawsze musi coś nie grać?


Pierwszy bieg - porażka z powodu sporego zatrzymania tuż przed samym wyłacznikiem. Drugi, przebiegłam nadzwyczaj asekuracyjnie i niepewnie. Co dało odległe 18 miejsce, brak awansu do rundy finałowej i szansy na odrobienie się. No, ale cóż... Wyniku nie da się zmienić, trzeba wziąść się w garść i dalej trenować do Mistrzostw Świata.


Potem były Włochy, a konkretnie Arco – małe miasteczko wypełnione wspinaczami i emerytami z Niemiec, goszczące tegoroczne Mistrzostwa Świata we wspinaczce sportowej. Tam przyszło mi spędzić miesiąc na startach, treningach i innych atrakcjach :P


Bezpośrednio do MŚ trenowałam w Bolzano na ścianie Salewy „Cube“, gdzie naprawdę warunki można znaleść przednie – brak tylko jakiegoś przyzwoitego „kampusa“ :P Czasy jakie wykręcałam na treningach pozwalały mi z nadzieją patrzeć na zbliżające się zawody. Jednak na najważniejszych zawodach w roku okazało się, że konstruktorzy dróg przykręcili jeden stopień 12 cm niżej, niż miał być - miało to dla mnie fatalny skutek, bo zamiast pobiec swoje: pomyliłam się i zatrzymałam...



Do trzech razy sztuka – pomyślałam przerzucając się na przygotowania na tame do trzeciej edycji Pucharu Świata w Daone. Tamtejsze zawody są imprezą szczególnie „niestandardową“. Nie dość, że do platformy startowej trzeba wyspinać się 10 metrów, to jeszcze droga ma ponad 25 metrów – a wszystko na wysokości 1600m n.p.m. Ni mniej, ni więcej to prawie dwa razy dłużej, niż „bliska memu sercu“ ściana do bicia rekordu ;) Niezły szok dla wydolności ogranizmu objawiający się wypluwaniem płuc...


Pogoda w Daone była podła, niemal codziennie była zlewa - przez co często nie dało się dokończyć treningu, bo miałam wrażenie, że zaraz wiatr zdmuchnie mnie ze ściany, a wodospad wody wleje się za kołnierz. Pomimo paskudnej pogody i niezłego wycisku to jednak dolinę Daone bardzo miło wspominam, a to za sprawą indiańskiej wioski Rosjan i obóz Papy Świrka
J.


Muszę przyznać, że choć na początku byłam trochę sceptycznie nastawiona do tamy, potem wkręciłam się na dobre i zaczęło mi to nawet sprawiać... przyjemność. Szczególnie polubiłam bieganie w parach z Walentiną Juriną i Maszą Krasawiną. Babska rywalizacja sprawiała, że wykręcałam rekordowe (jak na mnie) czasy... Cóż z tego, kiedy nadszedł dzień zawodów... Ostatecznie zajęłam 9 miejsce. Niby spoko, a jednak patrząc na to jak biegałam na treningach mam niedosyt.



Podsumowując Chamonix, Arco i Daone zaliczam raczej do porażek – nie ma co szukać usprawiedliwień. W każdym razie staram się wynieść z tego jakieś doświadczenie. Mam nadzieje, że taka seria się już więcej nie powtórzy – bo „wytrwać to tajemnica wszystkich zwycięstw“.  

Pozdrawiam Wszystkich - a wkrótce mały fotoreportaż z wakacyjnych wojaży...

Klaudia
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd